W niedzielę nie miałam weny na cackanie się z włosami, natomiast dzisiejszy rezultat wszelkich poczynionych wokół nich działań tak mi się spodobał, że postanowiłam go Wam pokazać.
Tematem przewodnim jest stylizacja, do której pokornie powróciłam kilka dni temu. Wyglądowo jest w porządku, ale na powrót muszę się nauczyć wymierzenia odpowiedniej ilości produktu. Pianka nieco skleja mi przednie kosmyki i mam wrażenie, że lekko obciąża. Co ciekawe pojawiają się trudności z jej odgnieceniem.
Podcięcie włosów: - 2 cm.
Jednak znowu schodzę z cieniowania. Zatęskniłam za gęstymi końcami :D
Olejowanie: rano na skalp na 1,5h nałożyłam olej Bringraj w celu odżywienia cebulek (mam zamiar stosować go regularnie). Nie spowodował wzmożonego wypadania, a wręcz przeciwnie, straciłam tylko kilkanaście włosów, które są moją dolną granicą wypadania.
Długość wysmarowałam oliwką Babydream dla mam i przespałam z nią całą noc.
Mycie: szampon Joanna Naturia z siarką i bursztynem.
Odżywianie: w ruch poszły proteiny pod postacią Balsamu Romantic z olejem makadamia i keratyną. Odżywkę zmyłam po 5 minutach.
Stylizacja: pianka Nivea Volume. To mój faworyt wśród pianek.
Po odwinięciu włosów z ręcznika, przeczesałam przód grzebieniem i wisząc głową w dół wgniotłam "garść" pianki we włosy. Ugniatanie trwało kilkanaście sekund, do momentu aż pianka zniknęła mi z dłoni.
Uwielbiam u siebie efekt takich grubych fal. W końcu warstwy odrosły na tyle, by włosy mogły się układać same z siebie tak, jak na powyższym zdjęciu.
Co miesiąc podcinam końce, więc długość praktycznie stoi w miejscu ;)
Jak tam Wasza pielęgnacja? Macie jakieś kosmetyczne hity wśród produktów do stylizacji?