poniedziałek, 31 marca 2014

Aktualizacja. Jak moje włosy miały się w marcu




Marzec nie był łaskawy dla moich włosów.

Przyrost 

Praktycznie brak. Mam wrażenie, że w marcu moje włosy nie drgnęły nawet o milimetr. W rzeczywistości aż tak tragicznie nie jest, jeśli mam zawierzyć męskiej ręce, która mierzyła mi włosy, wychodzi na to, że przybyło mi 0,5 cm. Ten marny wynik mnie zdumiewa, bo normalnie moje włosy rosną 1,5-2 cm bez pomocy żadnych wspomagaczy.
Z braku czasu nie stosowałam olejków ani masek na porost. Jantar zaczęłam wcierać dopiero niecały tydzień temu, więc za wcześnie na podgonienie porostu dzięki tej odżywce. Łykałam natomiast cynk i drożdże w tabletkach. Oba te suplementy ładnie przyspieszają mi porost włosów, a tu taka niemiła niespodzianka. Liczyłam na to, że do końca maja moje włosy w końcu sięgną za talię, ale chyba się przeliczę...

Kondycja

Marzec to było wieczne pasmo BHD. Zupełnie straciłam kontrolę nad moimi włosami. Rzadko kiedy chciały się ładnie zakręcić. Częściej tył się prostował i puszył z wierzchu. Pomogło dopiero oczyszczenie włosów. Zapomniałam, że oleje także mogą się nadbudowywać, a te namiętnie stosuję przed każdym myciem. Po zdarciu z włosa zalegającej warstewki w końcu mogłam się chociaż przez chwilę nacieszyć ładnymi włosami i porządnym skrętem. Niestety kudły znowu przestały ze mną współpracować, więc skłaniam się ku rzadszemu olejowaniu i dłuższymi seansami z maską po myciu.

Wypadanie

Włosy ku mojemu niezadowoleniu dalej lekko wypadają przy myciu. Chciałabym aby to było tylko kilka włosów i dzięki Jantarowi może uda mi się to osiągnąć w kwietniu, bo widzę, że pomaga.


Byłam zdeterminowana nie podcinać włosów do końca maja (brak rozdwojeń), ale dzisiaj po dokładnych oględzinach stwierdziłam, że czas najwyższy na nożyczki. Końcówki przerzedziły się od wypadania, a prawa strona wciąż czeka na zrównanie cieniowanej warstwy (około 6cm) i lepiej szybciej się tego pozbyć niż chodzić z cienkimi kosmykami. Mimo iż polecą tylko 2cm, włosy na pewno sporo na tym zyskają, zwłaszcza wizualnie.
Na poniższym zdjęciu dobrze widać o ile część prawej strony jest krótsza niż lewa. To jeszcze pozostałość po fryzjerce, która wycięła mi po tej stronie dziurę we włosach.


środa, 26 marca 2014

Subiektywnie o metodzie kubeczkowej

Na początku muszę się usprawiedliwić z zastoju na blogu. Życie mnie wsysło i czasowo przestałam się wyrabiać z rzeczami do zrobienia. Szkoda, że doby nie da się rozciągnąć przynajmniej do 36h.


Podczas mojej wędrówki przez dbanie o włosy zetknęłam się z metodą kubeczkową (to nic innego jak mycie włosów uprzednio rozcieńczonym z wodą szamponem). Dowiedziałam się o niej na wątku forumowym, gdzie moja wiedza na ten temat pogłębiła się o doświadczenia innych dziewczyn. Sama jakoś nie byłam przekonana do tego sposobu mycia włosów. Chyba ze względu na spory busz, przez jaki muszę się przedrzeć dłońmi ;) Ale spróbowałam, metodę kubeczkową stosowałam przez tydzień. No właśnie, tylko tydzień.

Najpierw trochę spraw technicznych. 
Porcję oczyszczającego szamponu (bez oblepiaczy i z silniejszymi detergentami) wlewałam do pustej butelki. Dolewałam trochę wody, wstrząsałam, żeby wytworzyła się lekka piana i taki szampon wylewałam na dłoń. Tutaj zaczynało się moje denerwowanie się. Zanim zdążyłam nanieść rozcieńczony szampon na głowę, szybciej spływał mi po rękach. Włosy myję w pozycji stojącej pod prysznicem, więc operowanie zbyt rzadkim roztworem jest dla mnie wybitnie niewygodne. Koniec końców wylewałam szampon z butelki prosto na głowę i starałam się go szybko wmasować. Niestety więcej go spływało po włosach w dół niż znalazło się na skórze głowy, a przecież to skórę mamy myć. 
Musiałam powtarzać całą "zabawę" kilka razy, żeby dokładnie umyć skalp. W rezultacie na samo mycie traciłam więcej czasu.

Gdy udało mi się utrafić w odpowiednie proporcje wody i szamponu, uzyskiwałam całkiem przyjemną pianę. 

Efekty po metodzie kubeczkowej
Chociaż używałam oczyszczającego szamponu, za każdym razem miałam wrażenie niedomycia skóry. Moje niskoporowate włosy potrzebują solidnego oczyszczenia, aby nie serwować mi potem potrójnego P - przetłuszcz, przychlast i przyliz.
Włosy na długości w czasie mycia miały dłuższy czas kontaktu z detergentami niż w przypadku normalnego mycia, gdzie gęsta piana trzyma się jedynie w okolicach samej głowy. Przy metodzie kubeczkowej piana była dużo rzadsza i spływała mi z włosów aż po same końcówki (moja czupryna sięga połowy pleców). Podobno rozcieńczony szampon działa słabiej, ale zauważyłam jego odwrotne działanie. Włosy wcale nie były delikatniejsze. Kilka pasm, które cały czas lubi się puszyć, puszyło się dużo bardziej niż zwykle.
Stwierdziłam, że metoda ta nie jest dla mnie i zaniechałam jej po tygodniu stosowania.


Macie doświadczenie z metodą kubeczkową? Lubicie czy jednak nie?



niedziela, 9 marca 2014

Włosy mojej przyjaciółki - podcięcie + stylizacja wyczarowały piękne fale

Dzisiaj przedstawię Wam włosy mojej drogiej przyjaciółki. Kręcą się podobnie do moich, włosomaniaczej pielęgnacji poddawane są od roku - E. zapuszcza z włosów obciętych niemal "na chłopaka". Końcówki wymagały podcięcia, co też uczyniłam, a skręt po raz pierwszy został potraktowany stylizacją za pomocą żelu Bielendy. Niżej możecie ocenić efekt naszej wspólnej pracy nad falami E.



Podcięcie końcówek

E. przybyła do mnie w warkoczu, więc włosy były powyginane na wszystkie strony. Musiałam je trochę wygładzić i wyprostować (lokówką), żeby równo podciąć. Tak jej włosy wyglądały przed.



Włosy po podcięciu:

Ścięłam tylko 2,5 cm. Różnica na długości jest niemal niezauważalna, a końce prezentują się o niebo lepiej. E. ma bardzo dużo nowych włosów, tzw. babyhair. Wyrosły jej całymi pasmami, powodując wrażenie delikatnego cieniowania wierzchniej warstwy. Dzięki temu włosy przyjaciółki bardzo się zagęściły, a podcinane sukcesywnie, co 2 miesiące będą wyglądały na jeszcze gęściejsze.


Zabiegi pielęgnacyjne

Na długość został nałożony olej sezamowy. Na skórę głowy poszła mieszanka Vatiki i oleju musztardowego. E. pochodziła sobie w tłuściochach ze 2 godzinki. Potem zmyła wszystko rypiącym szamponem Joanny z rzepą i nałożyła mieszankę: Kallos Silk + Kallos Latte + skrobia ziemniaczana. Na koniec zastosowałyśmy płukankę z rozmarynu i natki pietruszki.
Do stylizacji, z którą włosy przyjaciółki praktycznie nie mają styczności, użyłyśmy żelu Bielenda Graffiti (w ilości 1 łyżeczki). Po wgnieceniu żelu włosy zostały pozostawione do naturalnego wyschnięcia.


Efekt końcowy




Na dwóch ostatnich zdjęciach widać nowe krótsze włosy w całej okazałości. Jest ich mnóstwo! Z efektów stylizacji jestem bardzo zadowolona, wręcz zaniemówiłam jak zobaczyłam włosy przyjaciółki po odgnieceniu żelu. Skręt zaczyna się od samej głowy, a fale wiją się grubo i gdzieniegdzie pojawiły się delikatne sprężyny (użyłyśmy naprawdę słabego żelu, a mimo to dał on radę unieść i utrzymać skręt mokrych włosów). Gdyby E. przyłożyła się do stylizacji skręt wzmocniłby się dużo bardziej i cieszyłaby się pięknymi lokami. Tym bardziej, że od czasów zapuszczania nie widziałam u niej aż takich kręciołów :)

Jak Wam się podoba?

piątek, 7 marca 2014

Płukanka z zielonej herbaty + fragment moich fal

Znalazłam kolejnego pomocnika, który wyzwala w moich włosach mocniejszy skręt. A powiedziałabym, że nawet falo-loki, bo kosmyki zawijają się wokół własnej osi. Jest nim zielona herbata, wykorzystywana w formie płukanki. Czyli dzisiejszy post będzie o tym, jak bez wysiłku osiągam odpicowane fale.





Przygotowanie:
1 łyżeczka zielonej herbaty (może być z dodatkami lub bez)
ok. 300ml gorącej wody
Zaparzać przez 10 minut. Po tym czasie przecedzić napar i pozostawić do ostygnięcia. Schłodzoną płukanką polewać skórę głowy i włosy.




Moja opinia

Płukankę z zielonej herbaty namiętnie wykonuję z dwóch powodów:
1. przyspieszenie porostu
2. wzmocnienie skrętu
Zielona herbata zawiera teinę, więc za pomocą płukanki możemy powalczyć z nią o dodatkowe centymetry. Jeśli coś może pobudzić moje włosy do szybszego wzrostu, jest pierwsze w kolejce do stosowania ;) O długość włosów i ewentualne skutki uboczne, jak wysuszenie, nie muszę się martwić. W moim przypadku płukanka herbaciana nie czyni mojej czuprynie tego typu szkody. Natomiast, jako chyba jedyna z dotychczas wykonanych przeze mnie płukanek, sprawia, że moje włosy o wiele lepiej się kręcą. Fale kształtują się wyraźniej, są sprężyste jak po stylizacji i zdają się być wręcz "usztywnione" - nie tracę skrętu przez cały dzień.

Mokre włosy po płukance wydają się być sztywne i ciężko jest je rozczesać, ale w miarę schnięcia wszystko mija.

Poniższe zdjęcia przedstawiają tylko pojedyncze kosmyki. To pozostałości po dawnym cieniowaniu. Ta część włosów jest jeszcze trochę krótsza od zrównanej już reszty. Faluje się ładnie i bez jakiegokolwiek majstrowania.



wtorek, 4 marca 2014

Rzęsy jak firanki

Włosy i włosy na głowie, a co z rzęsami? Gdy sumiennie odżywiałam rzęsy, dzień po dniu smarując je olejem rycynowym dorobiłam się bardzo zadowalających efektów. Teraz chciałabym wrócić do pielęgnacji, którą zarzuciłam kilka miesięcy temu. Marzą mi się na powrót "firanki", wyglądające prawie jak sztuczne rzęsy. 

Rzuciłam sobie wyzwanie dbania o rzęsy: zamierzam codziennie na noc smarować je przygotowaną przez siebie mieszanką olejów. Jakich efektów się spodziewam? Przede wszystkich zagęszczenia poprzez porost nowych grubszych i mocniejszych rzęs.
Moje rzęsy z natury są dosyć długie, nie wypadają, ale porost nowych idzie im jakoś opornie. Zauważyłam, że po długiej przerwie w stosowaniu straciły na gęstości.


Odżywcza mieszanka olejowa do rzęs

- olej rycynowy (wpływa na porost)
- olej kokosowy (wpływa na porost)
- oliwa z oliwek (odżywia)
- olej rokitnikowy (odżywia i wpływa na porost)

Proporcji nie podaję, bo każdy olej lałam "na oko". Wybrałam takie oleje, które mają właściwości pobudzające cebulki do wzrostu. Wcześniej ograniczałam się tylko do oleju rycynowego i byłam zadowolona z efektu, ale olej ten solo jest zbyt gęsty i lepiący. 

Aplikacja

Niewielką ilość mieszanki nakładam na rzęsy palcem i rozsmarowuję przy nasadzie oraz na całej ich długości. Wcześniej używałam do tego szczoteczki po zużytym tuszu (oczywiście wcześniej szczoteczkę dokładnie wyczyściłam), ale zawsze nakładało mi się za dużo oleju. Rzęsy sklejały się, olej jakimś dziwnym sposobem spływał z oka i widziałam jak przez mgłę. Aplikacja szczoteczką nie jest dla mnie.


Marzec, jak i kolejne nadchodzące miesiące będą czasem olejowania rzęs. Efekty postaram się udokumentować ;)

Macie swoje sprawdzone sposoby na piękne rzęsy?