poniedziałek, 5 grudnia 2016

Technika mycia włosów ma znaczenie


Wygląd naszych włosów po myciu nie zależy w głównej mierze od użytych kosmetyków. Ważną rolę gra też sposób, w jaki umyjemy włosy. Termin "technika mycia" bardzo śmieszy mojego mężczyznę, bo dla niego mycie włosów to "po prostu mycie i żadnej głębszej filozofii w tym nie ma". No, ale nie jest posiadaczem kręconych włosow do pasa, więc może się śmiać ;)
Przyznaję, że przez lata włosomaniactwa (do tych poprzednich nie będę wracać) myłam moje włosy w różny sposób, osiągając różne rezultaty. Na przykład na początku zmywanie oleju to było jedno przeciągnięcie piany po włosach. Żadnego ugniatania, masowania włosów. Olej zmywał się bezproblemowo, a włosy odwdzięczały się ładnym wyglądem. Wraz ze spadkiem porowatości, zaczęłam się obawiać, czy domyję olej, więc rozpoczęło się kombinowanie z dłuższym wgniataniem piany. Niekoniecznie włosy tego potrzebowały, ale bojąc się o niedomycie wolałam działać prewencyjnie. Potem nastał czas, gdy włosy sięgały już za talię, a szampon niestety nie pienił się wystarczająco, by tej piany wystarczyło na końcowki i kończyłam z tłustymi strąkami. Musiałam dokładać trochę szamponu na końce lub wcześniej nakładać na nie odżywkę celem zemulgowania oleju (z lenistwa robiłam to rzadko). Przyzwyczaiłam się do porządnego masowania włosów szamponem, które bardziej przypominało niekontrolowany odruch. Włosy robiły się przesuszone i traciły skręt.

Szukając rozwiązania wróciłam pamięcią do początku włosomaniactwa. Zadziwiające, ale uważam, miałam wtedy ładniejsze włosy niż teraz (po latach dbania i chuchania na nie :p). Rozczesywałam je na mokro, a tworzyły mi się wspaniałe i elastyczne fale. Właśnie wtedy zmywałam olej jednym przeciągnięciem piany lub trzema szybkimi ruchami wgniatającymi, a muszę przyznać, że nakładałam wtedy 2 razy więcej oleju.
Sam proces mycia szamponem nie załatwia sprawy w przypadku włosów falowanych. Istotnych jest też kilka kroków, które wykonują przed, w trakcie i po myciu.


ROZCZESANIE WŁOSÓW PRZED MYCIEM

Nigdy nie miałam specjalnych problemów z plątaniem się włosów w trakcie mycia, ale jeśli Ty się z tym borykasz, to szczerze polecam Ci uprzednio dokładnie rozczesać włosy. Ważne jest aby rozplątać wszelkie kołtuny, zwłaszcza te, których nie widać na pierwszy rzut oka.
Gdy sama zaczęłam to robić, szybko zauważyłam ogromną różnicę. Włosy zupełnie się nie plączą, a przeciąganie piany po same końcówki idzie gładko i sprawnie.


NAKŁADANIE OLEJU

Dzielę wlosy na dwie sekcje i przerzucam do przodu. Rozcieram trochę oleju w dłoniach i aplikuję na jedną część włosów mniej więcej od wysokości brody. Ponawiam czynność na drugiej połowie włosów i dokładnie rozczesuję każdą z nich. Dzięki temu lepiej rozprowadzam olej na włosach. Potem dokładam jeszcze trochę oleju, wcierając go w mniejsze wydzielone pasma.
Wszystkie włosy są dobrze pokryte olejem, a co najważniejsze jego ilość jest niewielka, więc łatwiej jest zmyć olej - właściwie tylko przeciągając pianą po długości.


MYCIE WŁOSÓW NA STOJĄCO

Nie lubię myć włosów wisząc głową w dół. Jest mi ciężko przebić się przez gąszcz włosów do skóry głowy, a co najgorsze, gdy już w pozycji stojącej odwijam mokre włosy z turbana, są poplątane od samego czubka po końcówki :c Z tego też powodu nie stosuję ugniatania odżywką b/s jeszcze ociekających włosów (głową w dół), bo jak przerzucę je do tyłu, to mam na głowie bliżej niezidentyfikowane splątane"coś" przypominające włosy :p  Ugniecionych w taki sposób włosów nie powinno się rozczesywać, bo przecież zniszczymy tym cały efekt ugniatania, ale nie wyobrażam sobie zostawić je w takim stanie do wyschnięcia. Przekładanie czy tam układanie uformowanych pasm w moim przypadku kończy się brzydko powyginanymi strąkami na czubku głowy. Bardzo nie podobają mi się takie "zlepione" pasma, które może i mają jakiś skręt, ale zupełnie on do mnie nie przemawia pod kątem estetycznym.

Włosy myję na stojąco. Najpierw myję skórę głowy, a potem przeciągam pianę po same końcówki. Wygląda to mniej więcej tak: Jedną ręką chwytam wszystkie włosy nad karkiem tak jakbym miała zrobić kucyk, a drugą dłonią przeciągam pianę po włosach w dół. Następnie ewentualnie wykonuję kilka ruchów wgniatających (w żadnym wypadku nie masuję włosów).
Odżywkę także nakładam na stojąco. Na początku w ten sam sposób, w jaki przeciągam pianę, a potem dzielę włosy na dwie sekcje i wmasowuję w każdą porcję kosmetyku. W ten sposób nie nakładam odżywki zbyt blisko skóry głowy, co zmniejsza ryzyko obciążenia włosów u nasady.
Spłukuję na stojąco chłodną wodą. Następnie pochylam głowę w dół, odsączam włosy z nadmiaru wody i zawijam je w...


BAWEŁNIANA KOSZULKA ZAMIAST RĘCZNIKA

Ręcznik = większy puch, dlatego radzę zastąpić go bawełnianą koszulką. Gwarantuję, że szybko zauważycie różnicę.


Po zdjęciu koszulki potrząsam przez moment głową w dół i przerzucam włosy do tyłu. Dzięki myciu na stojąco nie mam splątanego gniazda na głowie, a włosy rozczesują się bajecznie łatwo i to od samego czubka głowy. Tutaj mogłabym napisać kilka słów o rozczesywaniu włosów na mokro, ale planuję poświęcić na to osobny wpis :)


Macie wypracowaną własną technikę mycia, która się u was sprawdza lub też nie?

wtorek, 18 października 2016

Wcierka Jantar w nowej butelce z aplikatorem



Wiem, że Ameryki nie odkryłam pisząc o wcierce Jantar w nowej buteleczce, ale gdybym sama przeczytała o tym gdzieś w internecie szybko rozważyłabym jej zakup w niedalekiej przyszłości, a nawet w bardzo niedalekiej. ;p Jantar to moja ulubiona wcierka, którą cenię za oszałamiające wręcz działanie na skórę mojej głowy. Po niczym innym nie mam takiego wysypu bejbiszonów już po 2 tygodniach codziennego wcierania, a przyrost +3 cm też niejeden raz się pojawił.

czwartek, 13 października 2016

Większe cięcie: 8 cm mniej, plany pielęgnacyjne

Jedną z moich kotek, Aryę, przedstawiłam Wam w poprzednim poście. Teraz wypadałoby napisać o niej coś więcej. Gdyby potrafiła mówić ludzkim głosem, a gaduła z niej straszna, zapewne powiedziałaby tak: Mam na imię Arya i jestem włosomaniaczką. Uwielbiam gryźć i atakować włosy!
Tym wstępem chciałam naświetlić powody, dla których zdecydowałam się na stratę aż tylu centymetrów, gdy przecież długie włosy są najbliższe memu sercu. Powód nr 1: kot mi je wygryzł :c Powód nr 2: jeśli nie obetnę wyszarpanych kocówek, zniszczenia pójdą wyżej i będę musiała obciąć wiecej. Powód nr 3: jak skrócę włosy to Arya może przestanie się nimi aż tak interesować. Powód nr 4: właściwie to ciekawe jak będę wyglądała w krótszych włosach, bo zdążyłam już zapomnieć :p

Koncepcja skrócenia włosów przestała być niemiłą koniecznością i zaczęła mi się coraz bardziej podobać. Włosy zostały obcięte miesiąc temu z tradycyjnie noszonej przeze mnie długości za talię do połowy biustu (w skręcie). Wydawały mi się bardzo krótkie, aż za krótkie... Długo nie mogłam się przyzwyczaić. Wprawdzie końcówki nabrały objętości, optycznie się zagęściły, ale za nic nie potrafiłam ich ułożyć. Nie chciały się falować jak dotychczas, wywijały się nie w tę stronę, co chciałam. Jeśli pojawił się skręt, to był jakiś dziwny, więc zaczęłam rozczesywać włosy po myciu. Nie jest to dla nich dobre rozwiązanie, bo powoduje puszenie. Rozpoczęłam próby ugniatania żelem, ale efekty były średnie, więc przerzuciłam się na silikonowe serum, które okazało się strzałem w dziesiątkę, choć wcześniej nie byłam zadowolona z tego produktu. Po zmianie sposobu aplikacji serum daje radę ujarzmić puszące się warstwy.