niedziela, 11 października 2015

Niedziela dla włosów: nieoczekiwany push-up

Dzisiaj było dosyć minimalistycznie. Próbuję zwalczyć chorobę i niedziela mija mi głównie pod znakiem leżenia pod grubym kocem, gorącej herbaty z cytryną i oglądania ulubionego serialu, który widziałam już milion razy :P Na szczęście nie jestem aż tak umierająca, więc umyłam włosy i zrobiłam zdjęcia ;d





OLEJOWANIE: Na godzinę nałożyłam Vatikę kokosową w ilości 1 łyżeczki. Od dawna nie przesadzam z ilością oleju, nakładam tyle, aby włosy były nim tylko lekko powleczone. Dużo łatwiej jest mi wtedy zmyć olej za pierwszym razem. A właściwie "było", bo od ponad tygodnia jednokrotne mycie przestało wystarczać. Domycie włosów mydłem cedrowym było wręcz niewykonalne, nawet pomagając sobie emulgowaniem. Chyba porowatość mi jeszcze spadła.

MYCIE: Użyłam mydła szungitowego Fratti, w którym od miesięcy jestem zakochana. Pieni się rewelacyjnie, wzmacnia włosy, świtetnie oczyszcza i nie wysusza. Mycie włosów tym mydłem to sama przyjemność.

MASKA: Wmasowałam we włosy maskę Kallos Omega + kilka kropel oleju z pestek winogron i spłukałam po 3 minutach.

Po zmyciu maski zawinęłam włosy w ręcznik, mokre rozczesałam grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami, a w same końcówki (jakieś 10 cm) wtarłam silikonowe serum. Zrezygnowałam z zabezpieczenia długości i chyba to wpłynęło na ostateczny wygląd włosów. Wczoraj były mocniej pofalowane i dociążone, dzisiaj zaś mają sporą objętość z jedynie lekko podwiniętymi końcówkami.

Jak tam Wasze niedziele? :)

wtorek, 6 października 2015

Jesienne zapuszczanie

Uzbroiłam się po zęby w różniaste wcierki, bo już marzy mi się długość sięgająca za talię. Dosłownie śmi mi się to już po nocach. :d Wyobrażam sobie, jak moje faje kołyszą się w okolicach bioder przy każdym ruchu. :P Gdyby nie moje zeszłoroczne niekontrolowane napady, które skończyły się podcinaniem włosów aż 4 razy w ciągu tygodnia (bo nagle zapragnęłam nosić krótszą fryzurę), pewnie do tej upragnionej długości dobiłabym już dawno.




Włosy rosną mozolnie, ale do celu zostało już niewiele centymetrów. 

We wrześniu wcierałam Jantar, który niestety zupełnie nie sprawdził się, jesli chodzi o przyspieszenie porostu :c, natomiast ograniczył wypadanie i zdecydowanie wzmocnił włosy. Na październik przewidziałam zabawy z rzepą, także sięgnęłam po klasyk, jakim jest kuracja wzmacniająca Joanna Rzepa. Zaopatrzyłam się także w bulwę czarnej rzepy, z której niedługo stworzę turbo wcierkę o turbo zapaszku, czyli sok z rzepy + sok z cebuli. Solo działają świetnie, więc tym bardziej kusi mnie sprawdzić, jak się spiszą w duecie.

Przede mną 3 miesiące zapuszczania. Liczę na zdecydowanie więcej centymetrów niż w minionych miesiącach. Gdzieś po drodze być może podetnę nieznacznie końcówki. Myślę, że różnica w długości będzie prawie niewidoczna. Im dłużej zwlekam z podcinaniem tym bardziej końce mi się wywijają, co sprawia, że włosy wyglądają na krótsze.


Zapuszczacie się na jesień? :)