Dzisiaj było dosyć minimalistycznie. Próbuję zwalczyć chorobę i niedziela mija mi głównie pod znakiem leżenia pod grubym kocem, gorącej herbaty z cytryną i oglądania ulubionego serialu, który widziałam już milion razy :P Na szczęście nie jestem aż tak umierająca, więc umyłam włosy i zrobiłam zdjęcia ;d
OLEJOWANIE: Na godzinę nałożyłam Vatikę kokosową w ilości 1 łyżeczki. Od dawna nie przesadzam z ilością oleju, nakładam tyle, aby włosy były nim tylko lekko powleczone. Dużo łatwiej jest mi wtedy zmyć olej za pierwszym razem. A właściwie "było", bo od ponad tygodnia jednokrotne mycie przestało wystarczać. Domycie włosów mydłem cedrowym było wręcz niewykonalne, nawet pomagając sobie emulgowaniem. Chyba porowatość mi jeszcze spadła.
MYCIE: Użyłam mydła szungitowego Fratti, w którym od miesięcy jestem zakochana. Pieni się rewelacyjnie, wzmacnia włosy, świtetnie oczyszcza i nie wysusza. Mycie włosów tym mydłem to sama przyjemność.
MASKA: Wmasowałam we włosy maskę Kallos Omega + kilka kropel oleju z pestek winogron i spłukałam po 3 minutach.
Po zmyciu maski zawinęłam włosy w ręcznik, mokre rozczesałam grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami, a w same końcówki (jakieś 10 cm) wtarłam silikonowe serum. Zrezygnowałam z zabezpieczenia długości i chyba to wpłynęło na ostateczny wygląd włosów. Wczoraj były mocniej pofalowane i dociążone, dzisiaj zaś mają sporą objętość z jedynie lekko podwiniętymi końcówkami.
Jak tam Wasze niedziele? :)