Już myślałam, że przyszło mi żyć ze standardowym jak dla ludzi przyrostem 1 cm/1 mies. Przez ponad 2 miesiące moje włosy rosły w ślimaczym tempie, co przyprawiało mnie o niemałe zdziwienie, a nawet irytację. Bo jak to, łykam suplementy, wcieram, maskuję, a one jak na złość stoją w miejscu? Rzecz dotąd u mnie niespotykana. Cały zeszły rok podcinałam końcówki co 1,5 miesiąca o około 3 cm i pomimo to wyhodowałam je do talii.
No dobrze, pomarudziłam sobie, więc czas przejść do konkretów.
Pomimo zastoju we wzroście, 1 listopada podcięłam końcówki. Odrobinę. Włosy mierzyły wtedy 64 cm (pomiar od linii włosów na czole) i wydawały mi się po prostu krótkie. Wczoraj zaś zauważyłam, że są znacznie dłuższe, co potwierdził centymetr - 66 cm, czyli 2 cm na plusie w dokładnie 2 tygodnie. Nareszcie moje cebulki obudziły się ze snu i ruszyły do akcji.
Zasługi dla przyrostu mogę przypisać tabletkom Mega-krzem (łącznie 300mg ekstraktów z pędów bambusa i ziela skrzypu zawierających krzemionkę) i siemieniu lnianemu (cudowne NNKT), które regularnie przyjmuję od ponad miesiąca. Możliwe też, że włosy zwyczajnie postanowiły rosnąć w typowym dla siebie ekspresowym tempie (zawsze szybko mi rosły). Jednak jakieś pozytywne działanie suplementacji zauważam, przede wszystkim w postaci wysypu baby hair.
Wzmożone wypadanie odbiło się na stanie końcówek. Boki są mocno przerzedzone, więc włosy wymagają sporego podcięcia... na które nie byłam w stanie się zdecydować w czasie ich wzrostowej posuchy. Wolę siebie w dłuższych włosach.
Mam ochotę ciachnąć je o 3 cm, ale... zobaczymy jak będą rosły ;)
Zdjęcie sprzed tygodnia. |
Mam ochotę ciachnąć je o 3 cm, ale... zobaczymy jak będą rosły ;)
Wooow, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Oby dalej tak rosły :D
UsuńSuper włosy :)
OdpowiedzUsuń