czwartek, 2 stycznia 2014

Skusiłam się na Original Source

Nigdy nie widziałam niczego specjalnego w produktach firmy Original Source. Mają ładną szatę graficzną, przyjemne dla nosa zapachy, ale składy to takie zwyklaki. Musiał więc nadejść ten dzień, kiedy mój żel pod prysznic zakończy swój żywot, ja sama zawędruję do drogerii po kolejne opakowanie i me oczy ujrzą śliczne buteleczki OS z limitowanej edycji o kosmicznie "smacznych" nutach zapachowych. I do tego będzie promocja 2 za 9,49 zł. I tak nagle zachce mi się czegoś ładnie pachnącego pod prysznic... mimo że moja skóra nie lubi mocnych detergentów. Aha. Skusiłam się, kupiłam. Jestem tylko kobietą.




Wybrałam Mandarynkę i Bazylię oraz Malinę z kakao. Przynajmniej w tych wersjach składniki widniejące na opakowaniu nie znajdują się po zapachu. Z tego powodu z bólem serca odstawiłam na półkę Kokos (pachniał najładniej ze wszystkich). Zobaczymy czy i kiedy moja skóra, uraczona silnym myciem, zacznie strajkować.


Miałyście, lubicie?

2 komentarze:

  1. Ja chyba nie.... wałkuję nadal Babydream Fur mama do wszystkiego :) już któreś opakowanie z kolei. PS. Cieszę się, że jest dzisiaj nowy wpis, bo zaglądałam tu prawie codziennie od ostatniego i ciągle nic nie było :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BDFM to mój myjacz nr 1! :)
      Grudzień był dla mnie bardzo intensywnym i pracowitym miesiącem, ale wracam do blogowania pełną parą (mam nadzieję). PS. Tak bardzo miło się czyta takie komentarze! Pozdrawiam :)

      Usuń