poniedziałek, 25 listopada 2013

Shopping is my cardio. Zakupy!


Ostatnimi czasy moja dusza jest nieco przygnębiona, więc postanowiłam zrobić to, co kobieta zwykle robi na poprawę nastroju. Wybrałam się na małe zakupy. Zawędrowałam do Rossmanna i do second handu, do którego nie zaglądałam od miesięcy. Akurat trafiłam na wymianę całego towaru i... watahę klientów, którzy ładowali do koszyków niemal wszystko, co znajdowało się na wieszakach. Myślę sobie: ehe, nic już nie zostało. Ale kto był ten wie, że kupowanie w tego typu przybytkach opiera się na zupełnie innych zasadach niż kupowanie w zwykłych sklepach. Tak na przykład moim sztandarowym punktem jest: "przesuwać wieszak po wieszaku, bo tylko w taki sposób wynajdę coś, co pominęli inni". Takim sposobem znalazłam wciśnięty w kąt "tak bardzo mój" sweter, czarną sukienkę tubę, której już bardzo długo szukałam i pasującą do wszystkiego prostą koszulkę.



Grubaśny sweter z opadającymi ramionami w moich ulubionych kolorach (jestem wielką fanką czarnego). Widzę go w zestawieniu z czarnymi rurkami i obcisłymi spódnicami/sukienkami, choćby z tą poniżej. Sprawdzi się na nadchodzące mrozy.




Przylegająca do ciała niczym druga skóra mała czarna - tego brakowało w mojej szafie! Dokładnie za takim krojem bez rękawów chodziłam już od dawna.



Takie proste koszulki w jednolitym kolorze są moimi ulubionymi.

Zapłaciłam wcale niemało i z tego względu odłożyłam kilka innych rzeczy. Jednak konieczność zapłacenia prawie 40 zł za używany sweter bardzo szybko studzi nawet miłość od pierwszego wejrzenia. Kobieta obok wydała 400zł... Nie rozumiem idei lumpeksów. W moim mieście istnieje sieć second handów, gdzie kilogram ubrań kosztuje 120 zł. Mogę tylko tupać nogą, zgrzytać zębami i z bólem serca odwieszać upatrzoną zdobyć, bo mnie na nią nie stać xD.


W Rossmannie przytuliłam kolejne lakiery piaskowe Wibo. Połyskującym czerwonym (z lewej) zauroczyłam się z miejsca.

 

Trafiłam też na promocję kremu do ciała Isany z granatem i figą. Jestem od tego zapachu absolutnie uzależniona i nie mogłam przejść obojętnie obok obniżki, chociaż to tylko 2 zł... W domu zauważyłam, że na moim egzemplarzu nie widnieje informacja "edycja limitowana". Czyżby krem z granatem wszedł na stałe do asortymentu Rossmanna? Oby :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz