O olejku Sesa zostało już chyba napisane wszystko, dlatego dzisiejszy post zaliczam do tych z cyklu "walczę o szybszy porost włosów". Typowej recenzji nie będzie choćby z tego powodu, że Sesę nakładam wyłącznie na skórę głowy. Jakoś tak żal "marnować" mi ją na długość.
Przez następne kilka miesięcy (powiedzmy, że 5) nie dotykam nożyczek i w końcu w spokoju pozwalam włosom rosnąć. Oczywiście nie obędzie się bez popędzania cebulek do wzrostu, bo chciałabym osiągać przyrost minimum w granicach 2 cm. Zazwyczaj właśnie tyle rosną moje włosy (ze wspomaganiem nawet 3 cm/mies.), ale nigdy nie wiadomo, co im odbije. Jeszcze nie tak dawno potrafiły cały miesiąc stać w miejscu.
Od dwóch tygodni wcieram Sesę regularnie - mam tu na myśli spanie z nią na głowie co drugą noc. Do tej pory nie odważyłam się nałożyć tego olejku na tak długi czas. Za bardzo bałam się, że mi wszystkie włosy wylecą :P. Za pierwszym razem cykałam się niczym siusiumajtek, ale ku memu zaskoczeniu podczas mycia straciłam może 10 włosów (a walczyłam wtedy z lekkim wypadaniem, więc wynik tym bardziej był na plus).
Działanie:
Po ponad tygodniu zauważyłam zmniejszone wypadanie, które ograniczyło się do kilku włosów. Pojawiło się też całkiem sporo nowych włosków. W tym przypadku nie przypisuję tego wyłącznie Sesie, bo przez cały styczeń stosowałam kilka produktów wzmacniających cebulki. Dlatego też w lutym chcę skupić się wyłącznie na samej Sesie, by ocenić o ile potrafi przyspieszyć porost moich włosów.
Dzisiaj mogę napisać, że olejek ten jest wart każdej wydanej na niego złotówki. Szybko uporał się z wypadaniem i wzmocnił włosy na tyle, że w ciągu dnia również ich nie tracę. Ponadto Sesa jest bardzo wydajna i wystarcza niecała łyżeczka do dokładnego naolejowania skóry głowy.
Macie własne kosmetyczne plany na luty?
Pozdrawiam! :)
Ja teraz skupiam się głownie na zapuszczaniu, od końca września włosy urosły 8cm :) Na razie końcówki są w dobrym stanie, mimo, że były obcinane prawie pięć miesięcy temu, ciekawe ile jeszcze wytrzymają, bo nie chcę się z nimi żegnać.
OdpowiedzUsuńNigdy nie olejowałam skóry głowy i chyba nie zacznę, stawiam na suplementy. Od dłuższego czasu mam w planach zrobienie wcierki rozmarynowej, może w lutym wreszcie mi się uda ;) I w lutym planuję jeszcze przetestować szampon fitomed i bania agafii, balsam prowansalski i na kwiatowym propolisie. Może coś okaże się moim hitem ;)
Trzymam kciuki za zapuszczanie :)
UsuńO, skusiłaś się na Banię Agafii? Co wybrałaś do testów? Ja zamówiłam sobie dwie maski i olejek na porost - oczywiście wszystko po to, by natrzaskać porządny przyrost do wiosny ;D
Wybrałam tylko szampon aktywator wzrostu i peeling do ciała ;)
Usuń